piątek, 8 stycznia 2016

Spokój Anorektyczki

Czy patrząc na Anorektyczkę nie wydaje Wam się ona oazą spokoju?

Obserwując zdjęcia Anorektyczek w sieci wyczuwam od nich spokój, pokorę, siłę, lekkość...

Sama oglądając swoje zdjęcia sprzed kilku lat też mam takie odczucia...


A jak to jest na prawdę?

Anorektyczka nie jest osobą wybuchową, przynajmniej nie w oczach społeczeństwa, wśród ludzi. Nie może sobie pozwolić na brak opanowania. Przecież to takie nieprofesjonalne. A przecież ona jest profesjonalistką w każdym calu. Wie czego chce i do tego dąży niestrudzenie.

Oczywiście - jest też człowiekiem, nie robotem, chociaż pozornie mechanizm jej działania przypomina naturę robota... A skoro jest istotą żywą, ma uczucia, które gdzieś musi uwolnić. Niemniej jednak nie pozwala sobie na takie nietaktowne zachowania publicznie. A jeśli już do takiego stopnia zostanie wyprowadzona z równowagi, korzystając ze swoich umiejętności aktorskich oraz szerokiej gamy masek strategicznie ucina dyskusję, dając do zrozumienia drugiej stronie, że nie warto było zaczynać takiej czy innej dyskusji na forum... Nie warto, bo opozycja wychodzi na debila, na własne życzenie zresztą.

Tak - Anorektyczki są dobrymi strategami. Muszą być w tym dobre, inaczej nie byłyby w miejscu, w jakim się znajdują. Tylko myśląc i działając wg. starannie obranej strategii są w stanie piąć się po stopniach w górę. Do realizacji swoich celów.

Poza tym ten bijący od nich spokój ma za zadanie uciszyć otoczenie, bo przecież wszystko jest w porządku. Nikt nie mdleje, nie trzyma się ściany, nie opuszcza w nauce czy pracy - nikt nie cierpi. Zatem wszystko musi być w jak najlepszym porządku.

Spokój uspokaja samą Anorektyczkę, spokój uspokaja otoczenie.




poniedziałek, 4 stycznia 2016

Czerwona bransoletka

Znakiem rozpoznawczym Motylków jest Czerwona bransoletka, noszona na prawym nadgarstku. Jeśli ktoś nosi fioletową, może się identyfikować z Mią (czyli Bulimią).

I na tym można byłoby skończyć ten post. Większej filozofii nie ma, tylko że kiedy ja wpadłam w sidła Any, nawet nie  pomyślałam o jakiejkolwiek symbolice czy nawet grupie wsparcia. Ogólnie to wychodzi na to, że Anorektyczką jest się przez przypadek lub świadomie.


Przez przypadek - gorzej. Bo wpadasz i nawet nie wiesz, że wpadłaś. PO prostu - jesteś w jakimś chorym kręgu, w którym widzisz siebie jako osobę otyłą, tłustą, obleśną. Masz obrzydzenie do siebie. Do jedzenia. Do innych otyłych też! Tylko, że inni nie wydają Ci się tak grubi jak Ty sama. Tak się na tym koncentrujesz, że do głowy Ci nie przyjdzie, aby w necie siedzieć i szperać informacji nt. Anoreksji. Bo przecież Ciebie to nawet nie dotyczy. Ty masz swoje cele. Swoje marzenia. Do których dążysz. Swoje problemy. Z jakimi walczysz.
Jakaś tam czerwona bransoletka czy Thinspiracje? Nawet o tym nie pomyślisz.


Świadomie - czyli masz na tyle dosyć swojej tuszy (prawdziwej lub wyimaginowanej), że świadomie próbujesz wpaść w Anoreksję. Z różnym skutkiem. Stąd Otyłe Anorektyczki. Czyli dziewczyny, które marzą, że pewnego pięknego dnia od oglądania tych thinspiracji, noszenia czerwonej bransoletki, utożsamiania się z motylkami i wypowiadania na forach zaczną chudnąć... Jednym się udaje, innym nie. Ale tak czy siak - próbują. Karają się za niesubordynację. Chociaż bądźmy szczerzy - te dziewczynki to raczej takie hejterki, które chcą, ale nie mogą. I dlatego piszą takie bzdury po sieci. W nerwach, że siedząc przed komputerem nie chudną.


Zatem te atrybuty Anorektyczek powstały chyba bardziej z myślą o tym, które potrzebują jakiś dowodów, jakieś pomocy z zewnątrz, aby móc wejść w ramiona choroby.

Chory "normalnie" nie myśli o takich pierdołach. Po prostu jest chory.

piątek, 1 stycznia 2016

Anoreksja - samopomoc

Po rozmowach z Wami oraz obserwacjach własnych widzę, że aby wyjść na przeciw chorobie nie potrzebujemy żadnych leków, hospitalizacji, długotrwałych terapii...

Bo to wszystko jest na nic, jeśli my sami świadomie nie powiemy NIE DLA ANOREKSJI!

Tak - musimy się zbuntować przeciw sobie. A każdy kto walczy ze sobą wie, że jest to najcięższa walka na świcie. Pokonać siebie. Być lepszym od siebie. Lepszą wersją samej siebie. Nie dać się zabić samej sobie.

Tak - otwarcie musimy się przyznać przed sobą, że nasz jedyny wróg jest w nas samych, a nie gdzieś w otoczeniu.

Tak - świadomość i zrozumienie to są pierwsze kroki do samopomocy. Jedynej skutecznej pomocy, jakiej możemy udzielić sobie.

I choćby nie wiadomo jak świat nasz najbliższy starał się nam pomóc, jest to nic w obliczu nas samych. Bo to my sami nie chcemy pomocy. Bo my sami nie widzimy, że jej potrzebujemy. Bo my sami musimy odczuć na własnej skórze, że robimy sobie krzywdę. Krzywdę, która może skończyć się śmiercią. A my umrzeć nie chcemy. Chcemy być szczupłe, chude, lekkie jak motyle. A to nie to samo co śmierć. I to zrozumieć musisz sama.