Przyjrzyjmy się bliżej #Lirene i jej produktom do pielęgnacji twarzy. Mamy 2 takie saszetki:
1. Peeling drobnoziarnisty - wygładzający i poprawiający koloryt skóry z wyciągiem z lotosu i lilli wodnej,
2. Lifting maskę - ma natychmiastowo unieść owal naszej twarzy.
No to czas na recenzję (pamiętacie - mam wrażliwą, ale tłustą cerę)!
Po standardowym demakijażu cery biorę się za peeling. Fajny, delikatny zapach. Drobinki rzeczywiście są. Mikro, bo mikro, ale są. To jedziemy: szoruję, szoruję. Jest wyjątkowo delikatny, zaczerwień nie dostrzegam, a buzia jakby gładsza.
No dobra, standardowo po eksfoliacji przychodzi czas na maskę. Bierzemy z tej samej firmy, a że mam nieco zmęczoną twarz i mam wrażenie, że mimo wieku co nieco mi opada, biorę tą liftingującą. A co! Niech się podniesie co powinno :D Starannie, po tonizacji, nakładam maskę na twarz, szyję i dekolt (tak jest napisane, więc tak robię). Trochę irytuje mnie nadmiar, ale nie lubię wyrzucać pieniędzy w błoto, więc niech i ręce coś z tego mają ;) I tak oto idę spać. Bo jest to maska bez zmywania. A rano...
Rano buzia jest fajnie miękka i taka gładka, nie jakoś napięta, ale wygląda świeżo. Można się światu pokazać, ale mały make-up nie zaszkodzi ;)
EA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz